czwartek, 12 czerwca 2014

Prolog

Prędko zgarnęłam książki z biurka. Dziś pierwszy dzień w szkole, w nowej szkole. Właśnie dostałam się do jednej z najlepszych szkół średnich. Mama postanowiła mnie tam zapisać, ponieważ mają niezłą ofertę nawet dla nastolatek z problemami psychicznymi. W sam raz dla mnie. Ostatnie wakacje były dla mnie ciężkie, spędziłam je w szpitalu psychiatrycznym. Chyba oszalałam z samotności. Ale w tym roku miało być inaczej. Miałam się dużo uśmiechać, cały czas choćby mnie usta bolały. Miałam się cieszyć, być pogodna i dużo mówić. Obiecałam to sobie, mamie i mojemu terapeucie. Grupie terapeutycznej też. Nie mogę wszystkich zawieść. Z takimi oto obietnicami wkraczam w nowe życie. Cieszę się, że z mojego starego gimnazjum nikt tutaj się nie dostał. To mi tylko pomoże. 

Z szafy wybrałam to, co miało mi pomóc w drodze do celu, do normalnego życia. Spódniczkę, choć nigdy w takowych nie chodziłam. Oczywiście nie za krótką, bo musiała zasłaniać moje blizny na udach. Bluzkę na ramiączka, bo na nadgarstkach już są słabo widoczne. No i zeszłam na dół, by co zobaczyć? Naleśniki! Moje ulubione śniadanie. Mama nie kłamała mówiąc, że gdy tylko wrócę będzie gotować to, co uwielbiam. Kocham ją za to, że jest taka wspaniała i dobra dla mnie, choć problemów ze mną miała mnóstwo. 

-Ślicznotko, tylko nie jedz rękoma! -już na wejściu skarciła mnie mama, znając moje umiłowanie do tego dania. Zaśmiałam się, przytakując głową. Podeszła do mnie, odgarniając mi włosy z twarzy na bok. - Kocham Cię. Nie przeżyłabym gdybyś coś sobie zrobiła. -uśmiechnęła się delikatnie, choć w jej oczach dostrzegłam łzy. 

-Mamo, obiecuję, teraz już będzie dobrze. Poradzimy sobie. Mam Ciebie, naprawdę będzie okej. Zmienię się, zobaczysz! -pisnęłam i przytuliłam się do niej jak mała dziewczynka pragnąca ciepła. Teraz pragnęłam tylko wsparcia. Poczułam przyjemną dłoń gładzącą moje plecy, by mnie uspokoić. Zawsze wiedziała jak to zrobić. 

***

Wstrzymałam powietrze. Właśnie stałam przed drzwiami szkoły. Usłyszałam dźwięk dzwonka. To chyba znak, że powinnam tam wejść i szybko udać się na lekcje zanim okaże się, że będę zmuszona wejść do klasy na oczach wszystkich już w niej zgromadzonych. Pospiesznie ruszyłam w stronę pierwszych lekcji. Gdy tam dotarłam, okazało się, że już prawie wszyscy weszli. Czyli zdążyłam w samą porę. Martwiło mnie tylko to, że już wszystkie pojedyncze ławki pewnie są zajęte i będę musiała usiąść z kimś. Ale to chyba dobrze. Weszłam, rozejrzałam się w poszukiwaniu jakiejś przyjaznej twarzyczki. No i znalazłam. Siedziała skulona, malując coś w zeszycie i co chwila zerkając w stronę wchodzących do klasy. Widziałam w jej oczach strach. Chyba również bała się tego, że ktoś zajmie miejsce obok. Mimochodem ruszyłam w jej kierunku, bo poczułam jakąś więź. 
-Przepraszam, mogłabym tu usiąść? -zapytałam cicho, nawet nie będąc pewna czy mnie usłyszy. W ramach odpowiedzi zobaczyłam tylko nieme przyzwolenie, pokiwanie głową. Postanowiłam więc na razie jej nie przerywać, by choć trochę oswoiła się z ludźmi. Chyba tego potrzebowała a ja ją doskonale rozumiałam. Wyjęłam książkę do chemii i zatopiłam się we własnych marzeniach. 

***

No i tak minęła pierwsza lekcja. Nawet nie zdążyłam się obejrzeć, nie wiem czemu czas tak szybko uciekał. Jak zwykle i tak nie słuchałam tego, co nauczyciel mówił. Gdy wyszłam z klasy, podeszła do mnie jakaś miła, wysoka pani. Wydawałaby mi się nawet okej, gdyby nie jej włosy. Wyglądały, jakby nigdy ich nie myła. Ohydne. Mam nadzieję, że nic na nich nie smażyła. Niestety z tą panią miałam widywać się częściej.
-Cześć, Ty jesteś Emily, prawda? Nazywam się Kristen Peterson. Jestem psychologiem szkolnym. Chciałabym umówić się z Tobą na spotkania. Mogłabyś przychodzić do mnie w czwartki po lekcjach? -zapytała swoim obrzydliwie sympatycznym głosem, a ja już wiedziałam, że te spotkania nie przypadną mi do gustu. Była zbyt sztuczna. Ale musiałam się zgodzić, w końcu to był warunek uczęszczania do normalnej szkoły. Przytaknęłam tylko, by jak najszybciej zakończyć jej wywód. Ona w odpowiedzi tylko się uśmiechnęła i mnie ominęła, wchodząc do klasy. Widziałam, że w środku została jeszcze ta dziewczyna z mojej ławki, nie wiem czemu nie wyszła i nie rozumiałam czemu pożal się boże psycholog Kristen zamknęła za sobą drzwi, pozostawiając ją w klasie. Oparłam się o ścianę. Pierwszy raz chciałam czegoś tak bardzo. Chciałam ją poznać. KONIECZNIE. Po paru minutach drzwi się otworzyły. Wszyscy wyszli i nawet mnie nie zauważyli. Gdy dostrzegłam ją wychodzącą ostatnią i zmierzającą do następnej klasy, postanowiłam ją dogonić.
-Cze...cześć! - zająknęłam się, zmachana biegiem. - Siedzimy razem na chemii, więc chciałam się przedstawić, wiesz, jakoś zapoznać. Zauważyłam, że również nie jesteś typem towarzyskim, więc pomyślałam, że mogłybyśmy się zaprzyjaźnić. - Mówiłam wszystko na jednym tchu i miałam nadzieję, że mnie rozumie. Jednak ona szła wpatrzona w kafelki na podłodze. Znowu nic nie rozumiałam. W końcu zatrzymałyśmy się pod klasą i zaszczyciła mnie swoim spojrzeniem. Ale z jej ust usłyszałam tylko ciche westchnięcie. Postanowiłam ponowić próbę. - Jestem Emily. -powiedziałam już nieco spokojniej, wolniej i wyciągnęłam w jej kierunku dłoń. Spojrzała na nią, zawahała się, jednak uścisnęła. I pierwszy raz usłyszałam jej głos. Był taki jak ona, zlękniony. -Nancy. - I tak oto poznałam swoją pierwszą koleżankę, z którą miało mnie łączyć coś więcej.