Streszczenie

-To wszystko Twoja wina, kretynko!
Słyszałam krzyk Nancy. I szloch. Chciałam przeprosić, wstać, przytulić i powiedzieć, by się nie martwiła, że teraz będzie dobrze, będę szczęśliwa. Ale nie potrafiłam nawet poruszyć palcem. Wszystko mnie bolało i czułam ciepłą ciecz spływającą z nadgarstka, mimo zaciskającego materiału. Po chwili usłyszałam płacz jeszcze głośniejszy niż spanikowana Nancy. Była tu. Była tu ONA. Płakała. Było jej żal, że mnie traci? Nonsens. Mimo wszystko płacz jej łamał mi serce. Żałowałam, że nie straciłam świadomości. Ale płacz zaczął wydawać się odległy, jakby zamazany, zakłócony. I usłyszałam syreny karetki. W momencie kiedy akurat odpływałam.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz